Kozie jądra na impotencję? O słynnym szarlatanie Johnie Brinkley’u

Bo choć Viagra (pierwszy w historii środek na wzmocnienie potencji) istnieje na rynku dopiero od niespełna dwóch dekad, medycyna starała się zaradzić męskiej niemocy od tysiącleci. Metody walki z impotencją zmieniały się na przestrzeni wieków – te, które znamy obecnie, diametralnie różnią się od sposobów stosowanych w poprzednich stuleciach. A niektóre z nich były, trzeba przyznać, wyjątkowo osobliwe, jak choćby te praktykowane przez rzekomego lekarza Johna Brinkley’a, który zyskał niegdyś olbrzymią popularność i dorobił się wielkiego majątku na przeszczepianiu cierpiącym na impotencję mężczyznom… kozich jąder. Niemożliwe? A jednak. Co ciekawe, nietypowe zabiegi przeprowadzane były w Stanach Zjednoczonych jeszcze w XX wieku.

Cudotwórca czy szarlatan

John Brinkley to postać wyjątkowo kontrowersyjna. Pochodzący z Karoliny Północnej syn wiejskiego lekarza, choć nie odnosił sukcesów w nauce i medycynie, od samego początku za wszelką cenę starał się zrobić na tym polu karierę. Mimo przerwanych studiów z ziołolecznictwa na uniwersytecie w Chicago, zdecydował się otworzyć prywatną praktykę w Greenville, gdzie stosował modne wówczas metody leczenia opierające się na elektromedycynie. (więcej na temat życia Johna Brinkley). Dopiero jednak rozmowa z pewnym farmerem cierpiącym na impotencję przyczyniła się do obmyślenia przełomowego w jego życiu i karierze projektu. Na początku XX wieku Brinkley opracował iście, zdawałoby się, rewolucyjną metodę walki z zaburzeniami seksualnymi u mężczyzn, polegającą na wszczepianiu pacjentom kozich jąder. Skuteczność zabiegów niosła się po okolicy olbrzymim echem, zapewniając samozwańczemu lekarzowi z kupionym dyplomem sławę i napływ kolejnych pacjentów, pragnących pozbyć się wstydliwych problemów w sypialni. Wykonał on tysiące operacji – nie tylko zresztą na ubogich mieszkańcach rodzimego stanu, ale i znamienitych postaciach pokroju dziekana wydziału prawa uniwersytetu w Chicago, prezesa Banku Pekińskiego czy kilku gwiazd Hollywood. Wszyscy zaś zgodnie twierdzili, że po zabiegu czują się o kilkadziesiąt lat młodsi i zdecydowanie bardziej sprawni seksualnie. Brinkley został okrzyknięty cudotwórcą, dorobiwszy się w krótkim czasie pokaźnego majątku. Jednakże w 1930 roku w wyniku przeprowadzonego śledztwa Zarząd Kontroli Medycznej w Kansas zdecydował o odebraniu mu licencji. Wzięto pod uwagę setki przypadków nadużyć, przepisywania chorym na nowotwory nieskutecznych i drogich leków, wreszcie – niebezpiecznych terapii, które u wielu mężczyzn doprowadziły do trwałego kalectwa. Najważniejszym argumentem przeciwko Brinkley’owi były stwierdzone 42 zgony u pacjentów, którzy nie cierpieli przed zabiegiem na żadne poważniejsze dolegliwości. (więcej na ten temat tutaj).

Przypadek samozwańczego lekarza i rzekomego uzdrowiciela Johna Bronkley’a pokazuje dobitnie, że ludzka naiwność w obliczu desperacji bywa nieograniczona. A trzeba przyznać, że impotencja to dla mężczyzn problem wyjątkowo wstydliwy i negatywnie wpływający na ich poczucie własnej wartości. Tymczasem jak twierdzą lekarze seksuolodzy, dysfunkcje seksualne bardzo często mają podłoże psychologiczne. Wówczas wskórać coś mogą nie ryzykowne i inwazyjne metody, a jedynie odpowiednia terapia i cierpliwość ze strony obojga partnerów.