Krasnoludki są jednak na świecie ..

„Czeszewo pod Wrześnią, wakacje, lata 80. Do dwóch siedzących nad Wartą nastolatków podbiega trzeci, przekazując kolegom wieść o napotkanym „diable”.(…)

Niedługo potem ujrzeli oni dziwaczną dwunożną postać, podobną nieco do „gargulca”. Miała „podwinięty ogon”, sterczące uszy i była pokryta rudawo-szarym futerkiem. Choć nie dało się dostrzec jej twarzy, w pewnym momencie stworzenie odwróciło głowę w kierunku chłopców i zaczęło się im przyglądać.

Po chwili maszkaron skrył się jednak za kopcem, chłopcy – co zdarza się nieczęsto w takich sytuacjach – nie uciekli, ale ruszyli za nim. Przeczesali okolicę, lecz „diablika” już nie znaleźli.”

Ta historia pochodzi z portalu Strefa tajemnic, który w  artykule „Słowiańskie demony wśród nas” cytuje Arka Miazgę – autora książki „UFO nad Podkarpaciem”.

Uważa on, że istoty, jakimi straszono dzieci jeszcze kilkadziesiąt lat temu wcale nie zniknęły i niejako wciąż są między nami. Wiara w istnienie krasnoludków nie jest taka znów bezpodstawna .

Zbierając od drugiej połowy lat 90. relacje na temat UFO, szybko przekonał się, że niektórzy ludzie (zupełnie zdrowi i poważni) przeżyli coś dużo oryginalniejszego od kontaktu z kosmitą. Chodziło o spotkania z ludowymi demonami, ale nie takimi jak zmora, która pod nową nazwą „paraliżu sennego” nadal przydusza zasypiających ludzi.

Relacje te wspominały o różnego rodzaju diabłach, diablętach, skrzatach, dziwożonach i leśnych lichach.

„Stałem się świadkiem ucieczki humanoidalnej postaci. Było ze mną sześć osób. Dwie mocno to przeżyły, ponieważ postać uciekła, będąc dosłownie metr od nas. Dźwięki, jakie wydawała podobne były do ludzkiego chrapania. Była dwunożna, o długim ok. dziesięciocentymetrowym owłosieniu, wzroście ok. 1,5 m, z normalną ludzką budową, bez widocznej twarzy. Chyba nas się bała, nie szukała kontaktu, a wręcz go unikała”.

 

Arek Miazga ma w swoim archiwum wiele podobnych, często bardziej sensacyjnych spraw.

Jedna z nich wydarzyła się na Podkarpaciu, a jej bohaterem był żołnierz, który, przejeżdżając wieczorem na rowerze przez rodzinną wieś dostrzegł stojącą przy drodze wysoką postać. Była dobrze widoczna, ponieważ niedaleko znajdowała się latarnia. Ponadto oczy istoty jarzyły się na czerwono – mówił żołnierz i ogarniało go coraz większe przerażenie. Okazało się bowiem, że stwór ma też wielkie rogi, niczym u jelenia.

Żołnierz był przerażony i dziś niechętnie powraca do tego zdarzenia.

„Jak byłem młodszy to byłem na wakacjach u wujka. Mieszka on za lasem, na odludziu. Ma piękny ogród. No i pewnego ranka mnie obudził wcześnie i powiedział, że chce mi coś pokazać. Przeszliśmy do innego pokoju do okna i wtedy zobaczyłem małą sylwetkę z charakterystyczną czapką, jak idzie w stronę krzaków śmiesznym krokiem. Jakby podskakując, biegnąc i cwałując zarazem, ale miało to też coś z tańca. Była wielkości lalki-dzidziusia. Wujek powiedział mi, że już go parę razy tu widział.”

I jeszcze zdarzenie z Ekwadoru:

„Zielony gnom widziany w Ekwadorze.

Mieszkańcy ekwadorskiego miasta Quininde zaalarmowali policję, że widzieli dziwne stworzenie przypominające gnoma w rejonie centralnego placu w mieście. Świadek Marco Preciado powiedział przedstawicielowi gazety Diario Ekstra, że gnom miał poniżej metra wzrostu i że widział go trzykrotnie.

Kiedy próbował go śledzić, gnom w pewnym momencie zniknął mu z pola widzenia. Cecilia Cedeno, właścicielka sklepu, powiedziała, ze ukazał się on grupie ludzi przebywających w pobliżu jej sklepu. Wydał z siebie głośny chichot i uciekł w pośpiechu. Rzecznik policji przekazał mediom, że ludzie są przestraszeni i jednocześnie zafascynowani tym zdarzeniem”( El Comercio)

 

Nie podejmujemy się racjonalnego wytłumaczenia tych historii, nie rozstrzygając o prawdziwości tych przypadków.

„Są na świecie rzeczy, o których nie śniło się filozofom” mawiał Szekspir i to jest jedyna niepodważalna prawda.