Morsy – lodowi ludzie

Ożywiają się, gdy temperatura spada dużo poniżej zera aby można było zażywać kąpieli, które u zwykłego śmiertelnika wywołują dreszcze.

No bo odbywają się np. w przeręblu, czy na wpół zamarzniętym jeziorze. Amatorzy takich ekstremalnych wrażeń nazywają siebie morsami, bo te zwierzęta mają podobne zamiłowania. To już nie tylko moda ale i styl życia. Wielu takie kąpiele traktuje jako rodzaj medycyny naturalnej, hartowanie ciała przed chorobami

.Morsy bawią się w grupach, mają swoje kluby, bo nie tylko chodzi o to aby zanurzyć się w lodowatej wodzie, ale także by odbyło się to w grupie, w atmosferze zabawy. Bite są też rekordy, które wręcz mrożą krew w żyłach.

2 godziny, 2 minuty i 13 sekund w akwarium z lodem – takiego wyczynu dokonał Zbigniew Falkowski z Łap na Światowym Festiwalu Morsowania w Kołobrzegu.

To absolutny rekord świata.

Pokonał Wima Hofa z Holandii, nazywanego Icemanem, który jest światową legendą morsowania i przebywania w niskich temperamentach.

Wim Hof to człowiek, który pobił najwięcej światowych rekordów Guinnessa w dziedzinie wytrzymałości na zimno.

Około 30 lat temu opracował własną metodę wytwarzania ogromnych ilości energii w ciele, co daje mu ogromną odporność na zimno, choroby, zmęczenie i inne niekorzystne czynniki zewnętrzne.

Wim przebiegł również pełen 42-kilometrowy maraton na pustyni namibijskiej, podczas którego nic nie pił. W roku 2012 kupił dom w Przesiece, gdzie organizuje warsztaty dla osób chcących poznać i praktykować jego metodę panowania nad zimnem. Dmuchany tor przeszkód.

Akwarium do którego wszedł pan Zbigniew wypełnione było toną suchego lodu – o temperaturze minus 5 st. Celsjusza.

– Owszem, było bardzo ciężko. Zwłaszcza na początku miałem dwa poważne kryzysy – mówi dziennikarzom. Byłem wychłodzony. Dodatkowo wiał silny wiatr, a chwilami padał deszcz. Co jeszcze bardziej potęgowało uczucie zimna – przyznaje Falkowski. Na szczęście w drugiej godzinie temperatura ciała przestała spadać i czułem się coraz lepiej – dodaje. Po rekordzie ogrzewał się w bani z gorącą wodą, a wieczorem bawił się na balu morsów.

W lodowatej wodzie kąpie się od dziecka. Swoją pasją chce zarażać innych i dlatego założył fundację „Morsy bez granic, powrót do natury”. W Puszczy Białowieskiej planuje stworzyć centrum naturo i mrozolecznictwa. Na portalu Nasze Łapy tak zachęca wszystkich do morsowania:

„Zachęcam wszystkich do regularnych kąpieli w lodowatej wodzie, które dają nam ogromne korzyści. Kochani nie bójmy się zimna. To umysł nas oszukuje, straszy że nam się coś stanie i blokuje, abyśmy tego nie zrobili…

Granice są w nas samych. Odważmy się je przekroczyć i zobaczyć, że po drugiej stronie nic nam się nie stało. Co do korzyści jakie nas czekają, to przede wszystkim jest to pobudzenie naszego układu odpornościowego i jego maksymalne wzmocnienie, wyzwolenie ogromnej ilości endorfin, czyli hormonu szczęścia, co wpływa na leczenie depresji, poprawa krążenia krwi, odmłodzenie skóry o kilkanaście lat, cofnięcie zmarszczek i wiele innych o których można byłoby wiele pisać. Wystarczy kilka minut kąpieli co tydzień, aby zapomnieć o wszystkich przeziębieniach i grypach.

I wiecie co jest najwspanialsze, że nasza energia życiowa podnosi się po takiej kilkuminutowej kąpieli o 100 procent i nie ma żadnych skutków ubocznych. Żyjmy pozytywnie i zawsze wkładajmy intencję, aby ta kąpiel przyniosła nam najlepsze korzyści zdrowotne, bo intencja to kreowanie pozytywnego świadomego życia.

Morsy są ludźmi normalnymi – np. przy 30-stopniowym upale wejście do wody o temperaturze 15 °C stanowi dla nich taki sam problem jak dla reszty osób. Zimą woda i powietrze mają podobną temperaturę, a bywa że woda jest nawet znacznie cieplejsza od otoczenia (co tylko ułatwia kąpiel).

Podstawowa różnica pomiędzy kąpielą letnią i zimową jest jednak zupełnie inna – zimą trzeba się najpierw rozgrzać poprzez intensywny ruch, podczas gdy latem większość osób wchodzi do wody bez rozgrzewki, z bardzo umiarkowanym tętnem krwi i czeka na oswojenie się z temperaturą wody. Wynika stąd prosty wniosek, że latem łatwo o szok termiczny, czego zimą, będąc przygotowanym, doświadcza się w zupełnie inny sposób, a przede wszystkim znacznie bezpieczniej.