Porwałam własną córkę

c%20ciaza

To zaczęło się 10 lat temu, gdy po porodzie wyjechałam z domu.

Dziś to się nazywa, że wtedy uciekłam. To prawda, urodziłam córkę i jej nie chciałam, miałam 17 lat, gówniara byłam i małolata.

Poczęcie nastąpiło w samochodzie, na dyskotece, a „ojciec”, gdy mu powiedziałam, że jestem z nim w ciąży, wybuchnął śmiechem:

– Ilu jeszcze gostków zaliczyłaś tego wieczoru ?

W domu ojciec nazwał mnie dziwką i przestał się odzywać, a mama załamała ręce, zaczęła nadawać, jojczyć, marudzić, narzekać i już nie miałam życia.

 

Image

 

Zostałam zwolniona z pracy w butiku, co zrozumiałe, bo jak babsko z brzuchem ma zachwalać stringi?

Czułam się upokorzona, zła, na aucie.

Siedziałam w chacie, z brzuchem nigdzie nie wyjdziesz, masakra.

Tak, urodziłam Iwonkę, ale wtedy jej nie kochałam, dziwnie to brzmi w ustach matki …

Widziałam w niej przyczynę moich niepowodzeń, a może wtedy nie nadawałam się jeszcze na matkę ?

 

Image

 

Co innego babcia, oszalała na punkcie wnuczki i zajęła się nią bez reszty.

W tym czasie przyjechała z Niemiec kumpelka, pracowała tam sprzątając i jako opiekunka dzieci.

–Dziewczyno jedź ze mną –  kusiła – Zarobisz kasę i wrócisz do swej córeczki, co masz tu siedzieć i się kisić.

I tak wyjechałam z nią do Dortmundu, bilet w jedną stronę, jak w piosence.

Od razu powiem uczciwie, że start miałam ułatwiony, bo mówiłam po niemiecku.

W domu się tak mówiło, matka mnie uczyła a potem w szkole chodziłam do klasy niemieckiej.

No i co najważniejsze, po matce miałam pochodzenie, mam więc dziś niemieckie i polskie obywatelstwo.

Załatwiłam to sobie tutaj. Po roku tułania i dorywczych zajęć mam pracę na stałe.

Teraz mówi się o mnie różne rzeczy ale po kilku latach zaczęłam tęsknic do swego dziecka.

Może zmądrzałam ?

Sąd w Polsce stwierdził, że porzuciłam córkę, pozbawił mnie praw rodzicielskich, przyznając je mojej mamie.

Nie potraktowałam tego zbyt poważnie, czy dramatycznie.

Nie zajmowałam się dzieckiem, było na głowie mojej matki, to jej przyznano prawa, ale to i tak w rodzinie.

Było mi przykro, to oczywiste, ale ja tu zawiniłam.

Może powinnam przyjechać do domu?

Poznać się z córką ?

Ale nikt mnie nie zapraszał.

Kilka miesięcy temu zadzwoniła ciotka Helenka:

– Twoja matka jest umierająca, rak, przyjedź się z nią pożegnać.

Przyjechałam bardzo przejęta, chyba nawet trochę przestraszona, bo po raz pierwszy miałam spotkać się z Iwonką.

Wiedziałam jak wygląda, jak rośnie, dostawałam jej zdjęcia od matki, ale teraz miałyśmy się zobaczyć na żywo.

To nastąpiło w szpitalu, szła korytarzem i jakoś tak wyszło, że bez słowa padłyśmy sobie w ramiona.

Stałyśmy potem przy łóżku matki i wszystkim nam łzy płynęły po policzkach …

 

Image

 

Mama umarła kilka dni potem, lekarze mówili, że spokojnie i że się uśmiechała do ostatniej chwili…

Na pogrzebie doszło do wielkiej awantury, przez ciotkę Helenkę i wujka Leona. Powiedziałam im, że wraz ze śmiercią mojej matki wygasły jej prawa rodzicielskie do mojej córki i ona teraz jest moja.

– Hola! Hola! – powiedziała ciotka – Już złożyłam papiery o przekazanie mi praw !

Wyszlajała się panna po niemieckich burdelach i teraz przypomniała sobie o córce ?

Ruszyło mnie, nie powiem i poleciałam po ciotce i wujku …

Chyba błąd, bo mnie wyprosili z domu.

Wróciłam do Niemiec i zapytałam adwokatów z Ausschusses
Fur Frauen Und Kinden, komu należy się prawo do opieki nad córką !

Tobie ! Jesteś jej matką ! – powiedzieli .

Zadzwoniłam do niej, bo na odchodne dałam jej super wypasiona komórkę, tylko do mnie i zapytałam wprost :

-Czy chcesz być ze mną i wyjedziesz do Niemiec ?

I jaka była moja radość, gdy mała powiedziała poważnym głosem :

– Tak… mamo ..

Dalej to już była akcja, zabrałam ją ze szkoły i przekazałam mojemu partnerowi z którym przyjechałam do Polski.

Oni wsiedli do samolotu i fruu…po dwóch godzinach byli już w domu.

A ja ruszyłam do granicy autem, sama, dobrze zrobiłam, bo na granicy czekały już na mnie służby graniczne.

Gdy tylko minęłam Gorlitz zadzwoniłam do ciotki i słodko zakomunikowałam jej, że Iwona jest ze mną

-Wiemy ty dziwko! –wrzeszczała, nie będę mówić co..

Widzieli nas na monitoringu pod szkołą i powiadomili policję.

Jestem szczęśliwa, nadrabiamy wspólnie czas, i nie osądzajcie mnie surowo …

 

 

 

Image