Terroryści, zamachowcy, patrioci i piromaniacy …

35527833-Terrorist-Terrorism-Suicide-Bomber-Stick-Figure-Pictogram-Icons-Stock-Photo

 

Petersburg, 13 marca 1881 roku.

Na Newskim Prospekcie, głównej reprezentacyjnej ulicy miasta, pojawia się kareta z monarchą, carem Rosji Aleksandrem II.

Otacza ją ochrona, Kozacy na koniach i nagle z tłumu gapiów wybiega zamachowiec Mikołaj Ryskow i rzuca bombę.

Uszkadza ona tylko podwozie karety a zamachowca łapie tłum i Kozacy. I teraz car zachowuje się całkowicie nieprofesjonalnie, bo wychodzi z karety i z ciekawością ogląda uszkodzenia. Pyta nawet zamachowca o nazwisko i grozi mu palcem.

I wtedy z tłumu wypada drugi terrorysta i pod nogi cara rzuca bombę – szklaną kulę wypełnioną materiałem wybuchowym.

z14997513Q

Tym razem skutek jest straszny, wybuch rozrywa brzuch Aleksandra i niemal odcina mu nogi. Dokoła w kałuży krwi leży kilkadziesiąt przypadkowych osób i sam zamachowiec.

To Polak Ignacy Hryniewiecki, młody szlachcic herbu Przeginia, student matematyki i członek terrorystycznej organizacji Narodnaja Wola.

Konający car zostaje przewieziony do Pałacu Zimowego i tam umiera. Przy ciężko rannym Hryniewieckim znaleziono list, w którym pisał m.in:

kpc13_03_2012

„Aleksander II umrzeć musi. Dni jego są policzone.

Ja lub kto inny zada mu straszny, ostatni cios, który rozlegnie się po całej Rosji i odbije się echem w jej najodleglejszych zakątkach”.

Kim był Hryniewiecki?

Urodzony w polskiej szlacheckiej rodzinie w powiecie bielsko-podlaskim, był bardzo dobrym uczniem, a przy tym niezmiernie religijnym. Stale uczęszczał na nabożeństwa i brał udział w procesjach. Był wesoły i towarzyski.

W ostatnich latach gimnazjum po raz pierwszy zetknął się z ideami socjalistycznymi. Na studia postanowił wyjechać do Petersburga, gdzie mieścił się prestiżowy Instytut Technologiczny. Tu przystąpił do radykalnej socjalistycznej organizacji „Ziemlia i Wola”.

Polscy koledzy Hryniewieckiego nie popierali jego działalności w szeregach rosyjskiej organizacji, zarzucając mu  niejednokrotnie, że „idzie” razem z Rosjanami. On odpowiadał wówczas:

Hryniewiecki_2

 

„Gdy pójdziecie do lasu, będę wówczas z wami, a teraz, gdy nic nie robicie, będę pracował dla sprawy wolności Rosji!

Czyż nie wszyscy ludzie mają jednakowe ideały moralne? Dopomóżmy naprzód Rosjanom znieść despotyzm, a na jego gruzach i z pomocą naszych rosyjskich przyjaciół odbudujemy wolną Polskę”.

Czy był to akt odwetu?

Car Aleksander II był odpowiedzialny za straszliwe represje na ziemiach polskich przed , w trakcie i po powstaniu styczniowym. Z jego rozkazu dziesiątki tysięcy Polaków pognano na katorgę syberyjską, w jego imieniu zmieniono Królestwo Kongresowe w Kraj Przywiślański i poddano go brutalnej rusyfikacji.

car

 

Był to jednak akt rewolucyjny młodego studenta, Narodnaja Wola „Wola Ludu”postulowała oprócz walki z caratem – przekazanie zakładów przemysłowych na własność robotnikom, ziemi uprawnej tym, którzy na niej pracują, wprowadzenie darmowej edukacji, zniesienie stałej armii, wolność słowa oraz wolne wybory do parlamentu i samorządów lokalnych.

Ignacy Hryniewiecki zmarł jeszcze tego samego dnia, wieczorem.

Po śmierci odcięto mu głowę, którą umieszczono w szklanym słoju i zalano spirytusem. Słój postawiono na podeście w holu komendy policji w Petersburgu. Wszyscy, którzy tam byli wzywani, musieli mijać tę straszną „przestrogę dla potomnych”.

O zamachowcu pisano później jako o „pierwszym polskim terroryście”, natomiast w czasach Związku Sowieckiego Hryniewieckiego uznano za bohatera.

Po bolszewickiej rewolucji i obaleniu caratu, Hryniewiecki stał się sowieckim bohaterem, a jego nazwiskiem nazwano jedną z ulic Leningradu.

Wspominamy to zdarzenie dlatego, bo Polska raczej nie jest znana z zamachów bombowych, odpukać w niemalowane.

Teraz nagle pojawił się bomber we wrocławskim autobusie.

 

48d374b859ab720bfd148bbac03ba17e

Zostawił w nim bombę własnej roboty ale plany terrorysty pokrzyżowała pasażerka, która z obywatelskiego obowiązku przyniosła bezpańską torbę kierowcy a ten,  gdy zobaczył, że się z niej dymi wyniósł ją na przystanek.

Na szczęście bomba to była partacka robota, bo zasyczała, zadymiła i anemicznie wybuchła, nie czyniąc nikomu krzywdy.

To wszystko brzmi jak scenariusz komediowego filmu, ale groziło dramatem, gdyby bomba została wykonana profesjonalnie. Kierowcę autobusu wpierw okrzyczano bohaterem a potem idiotą, bo zgodnie z procedurami miał opróżnić autobus z pasażerów i nie ruszać podejrzanej torby.

Polacy nie zawsze byli takimi partaczami „bombowymi”, przypomnijmy kilka zamachów w wykonaniu naszych rodaków.

24 lutego 1943 roku „Zagra-Lin” – oddział Organizacji Bojowych „Osa”, dokonał zamachu bombowego na peronie kolejki miejskiej S-Bahn Friedrichstrasse w Berlinie.

Ucierpiało 78 osób, z czego 36 straciło życie. Byli to na ogół przypadkowi pasażerowie i przechodnie.

Do podobnych eksplozji doszło później m.in. na dworcach głównych w Berlinie i we Wrocławiu. Celem ataku był pociąg wojskowy, a eksplozja nastąpiła w chwili, gdy niemieccy żołnierze wysiadali na peron.

Zginęły 4 osoby, kilkanaście przypadkowych pasażerów odniosło obrażenia.

Bernard Drzyzga d/ca „Osy” tak zapamiętał przebieg akcji:

„Następnego dnia udaliśmy się na dworzec kilka minut po godz. 5. Jak przewidywałem, było tam tylko kilku żandarmów.

Zatrzymałem się obok kiosku, „Jur” i „Halina” poszli na wyznaczone perony, Po chwili „Jur” zniknął w dworcowej toalecie, gdzie podłączył mechanizm, nastawiając go na 5.41, a następnie udał się na z góry wybrany peron, gdzie miał zostawić walizkę.

Halina w tym czasie udała się na peron, z którego odchodził pociąg do Brzegu. Czekał już na peronie. Wkrótce i nasz obiekt -pociąg wojskowy – zaczął zbliżać się do stacji. Zobaczyłem „Jura jak znika z peronu. Zorientowałem się, że tylko trzy minuty pozostały do eksplozji. Spojrzałem na pociąg wojskowy. Właśnie żołnierze zaczęli z niego wychodzić i ustawiać się w szeregach na peronie „

Drzyzga uszedł ledwie kilkadziesiąt kroków, kiedy okolicą targnął potężny wybuch. Zginęło 4 żołnierzy a kilkanaście przypadkowych pasażerów odniosło obrażenia.

Hitler był wściekły, rozkazał Himmlerowi osobiście zająć się tą sprawą i wyznaczył po 10 tys. marek nagrody za każdego złapanego zamachowca.

Nikogo jednak nie udało się aresztować. Zagra-Lin, polski elitarny oddział dywersyjno-sabotażowy, składał się bowiem z ludzi doskonale wyszkolonych i obeznanych ze wszystkimi zasadami obowiązującymi w konspiracji.

Planowano także dokonać zamachu na Hitlera.

Zagra-lin dotarł do wiadomości, że wódz III Rzeszy ma przyjechać do Bydgoszczy specjalnym pociągiem. Zamachu zamierzano dokonać w odległości 8 km od Bydgoszczy, w miejscu, gdzie pociąg przejeżdżał przez wysoki zagajnik i musiał zwolnić na zakręcie.

Polscy zamachowcy starannie przygotowali akcję. Duża ilość materiału wybuchowego odpalanego za pomocą ukrytego w ziemi kabla miała skutecznie pozbawić życia przywódcę nazistów. Ostatecznie jednak z niewiadomego powodu Hitler do Bydgoszczy nie dotarł.

http://www.historia.uwazamrze.pl/artykul/1096096//3

23

Pociąg wykolejony przez Związek Odwetu ZWZ

„Osa”, formalnie część Armii Krajowej, wykonywała zamachy, wyroki śmierci, akty terrorystyczne, zabijała Niemców, nie tylko żołnierzy ale przypadkowe osoby, kobiety i dzieci.

Zgodnie z relatywną okrutną logiką wojenną byli to „nasi dobrzy terroryści” i bohaterowie.

960

Przed atakami terrorystycznymi z 11 września 2001 roku symbolem terroryzmu w Stanach Zjednoczonych był Theodore John Kaczynski, znany jako Unabomber.

Kaczynski pochodzi z rodziny o polskich korzeniach, jego dziadkowie byli Polakami a on sam wykładowcą uniwersyteckim, doktorem matematyki, z ilorazem inteligencji geniusza 170 IQ.

Jako cudowne dziecko, Ted przeskoczył w szkole średniej dwie klasy.

Matka, Wanda z domy Dombek, widząc jego niezwykły talent matematyczny przymuszała syna do nauki, lecz nie nauczyła życia; nie umiał postępować z ludźmi, a zwłaszcza z kobietami, był wobec nich sparaliżowany nieśmiałością.

W wieku 16 lat otrzymał darmowe studia na Harvardzie, a potem stanowisko asystenta na najlepszym w Ameryce wydziale matematycznym uniwersytetu Berkeley.

b3b3000000000000

Po dwóch latach rzucił jednak uniwersytet, utrzymując się z dorywczych zajęć, a w końcu zamieszkał w chacie bez prądu, wody i telefonu, w stanie Montana.

Zanotował wtedy w dzienniku, że brakuje mu bardzo kobiety, wystarczyłoby mu, gdyby mógł ją tylko trzymać za rękę. Jedyny romans życia wydarzył się mu po czterdziestce. Kilka miesięcy spotkań, objęć, pocałunków, póki nie uciekła. Jedyny romans i pewnie ostatni. To mogło mieć wpływ na to, że uciekł do pustelni.

Nazywano go w okolicy „Einsteinem”, nie traktowano poważnie, raczej jako nieszkodliwego dziwaka .

W chacie napisał swój głośny traktat przeciwko technologii i składał coraz skuteczniejsze bomby, które wysyłał do ludzi winnych jego daniem postępu cywilizacji. Swoje bomby wysyłał w starannie wykonanych przez siebie drewnianych pudełkach, oznakowanych literami „FC” (Freedom Club, czyli „klub wolności”).

W ciągu prawie 18 lat od jego bomb zginęły trzy osoby, a dwadzieścia dziewięć zostało rannych. Pierwsza przesyłka, która przyniosła śmierć ofiary, rozerwała na strzępy właściciela sklepu komputerowego Hugha Scruttona w Sacramento.

unabomber_tech

„Doskonale. Ludzki sposób, żeby kogoś usunąć. Prawdopodobnie nic nie poczuł” – zanotował w szyfrowanym dzienniku. Wybór ofiar wynikał z jego filozofii – walczył ze złem wynikającym – w jego mniemaniu – z postępu technicznego.

„Praca naukowców często nie ma żadnego związku z dobrem rodzaju ludzkiego, a przykład broni jądrowej wskazuje, że niektóre badania są wręcz groźne” – napisał w Manifeście. Oto przykład jego filozofii :

„Konserwatyści to głupcy. Marudzą na temat tradycyjnych wartości, ale entuzjastycznie popierają postęp technologiczny i rozwój gospodarczy. Widocznie nie zaświtało im w głowie,że nie można wprowadzać gwałtownych zmian w technologii i gospodarce społeczeństwa bez również gwałtownych zmian we wszystkich innych aspektach życia społecznego, co nieuchronnie prowadzi do załamania tradycyjnych wartości. Społeczeństwo technologiczne musi osłabiać więzi rodzinne i wspólnoty lokalne, jeśli ma wydajnie działać „.

Kaczyński był nieuchwytny i działał bardzo ostrożnie. Stał się przedmiotem najdroższego, najdłuższego i najbardziej pracochłonnego w historii FBI śledztwa. I nigdy chyba nie zostałby złapany, gdyby 19 września 1995 roku kilka dzienników nie opublikowało, przysłany im „Manifest”. Brat Dawid rozpoznał autora.

Theodore John Kaczynski is flanked by federal agents as he is led to a car from the federal courthouse in Helena, Mont., Thursday, April 4, 1996.  Kaczynski, the suspected Unabomber, was charged with one count of possession of bomb components.  (AP Photo/John Youngbear)

Aresztowany został 3 kwietnia 1996 roku.

Sądowy psychiatra uznawał go za paranoicznego schizofrenika.

Kaczynski wolał jednak wyrok śmierci niż opinię wariata, odbierającą jego przestrogom wszelką powagę. Zwolnił nagle, na sali sądowej, własnych adwokatów, którzy chcieli go uratować przed najcięższym wyrokiem czyniąc niepoczytalnym, co zniweczyłoby wszelki sens jego życia. Wolał przyznać się do winy.

55-letni Ted Kaczynski otrzymał cztery kolejne wyroki dożywocia bez prawa apelacji.

TedKaczynskiAP_2228681b

„Oby twe oczy oślepiła ciemność kryjąc niewiarygodne piękno słońca, księżyca i gwiazd. Obyś ogłuchł od ciszy kamiennej. Oby śmierć zastała cię tak, jak żyłeś w samotności, bez współczucia i miłości” – taką obecna na sali sądowej żona genetyka, dr Charlesa Epsteina, okaleczonego bombą Unabombera, rzuciła klątwę.

„Zamykając się na zawsze, bramy więzienia odcięły od świata desperata, który chciał ostrzec ludzkość przed rozwojem cywilizacji. Uważał, że nie miał innego wyboru w obronie wolności człowieka. Zabijał przekonaniu, że technologia okazała się demoniczną pułapką, a odkrywcy i ideolodzy postępu technicznego – zdrajcami rodzaju ludzkiego”.- cytat z publikacji  „Szaleństwo Teda Kaczynskiego, zbrodniarza i proroka.

Kaczyński przebywa w więzieniu ADX Florence w stanie Kolorado.

 

Ikea-Brooklyn-Marketplace

 

31 maja 2011 w mediach ukazały się tytuły: „Poniedziałek grozy w sklepach sieci IKEA w aż trzech krajach Unii Europejskiej.

W Gandawie, Eindhoven i Lille nieznani sprawcy zdetonowali zdalnie niewielkie ładunki wybuchowe.

Na szczęście siła eksplozji bomb nie była duża i nie wyrządziła nikomu krzywdy. Do podłożenia bomb nie przyznała się żadna z organizacji terrorystycznych a bomby dalej wybuchały. Były co prawda amatorskiej konstrukcji i zawsze eksplodowały ok. godz. 18. czyli w porze dużego ruchu w sklepach.

Sprawcy dawali do zrozumienia, co by było, gdyby użyli ładunków o pełnej mocy. Miały przestraszyć szwedzki koncern, pokazać, że sprawa jest poważna.

Po ostatnim wybuchu w Pradze 2 września 2011 r. bomberzy skontaktowali się telefonicznie … z Polski z zarządem IKEA w Szwecji i zażądali 6 mln euro okupu. Uprzedzili, że jeśli nie dostaną pieniędzy, nastąpi eskalacja zamachów.

Miesiąc później, 5 października 2011 r., wrocławskiemu CBŚ udało się ich zatrzymać.  39-letni Mikołaj G. był dilerem narkotykowym, a jego rówieśnik Adam K. pracował jako menedżer w kilku dużych korporacjach. Znał biegle cztery języki obce i posiadał wiedzę techniczną i teleinformatyczną.

IKEA

Adam K. i Mikołaj G. usłyszeli zarzut „sprowadzenia zagrożenia dla ludzi i mienia w celu osiągnięcia korzyści materialnej”. Zostali skazani od 3,5 do 3,9 miesięcy więzienia. Dziś są już na wolności.

To byli „zwykli„ terroryści – szantażyści, inaczej ma się sprawa z najsłynniejszymi chyba bomberami PRL – braćmi Kowalczykami.

 

0003K4KW3JFJHUSE-C116-F4

6 października 1971 r. – w przeddzień przygotowywanej akademii z okazji Dnia Milicjanta, na której miano odznaczać funkcjonariuszy pacyfikujących strajki na Wybrzeżu w grudniu 1970 r., została wysadzona aula Wyższej Szkoły Pedagogicznej w Opolu.

Wybuch, który nastąpił o godz. 0:40, poważnie uszkodził aulę, małą część zasobów bibliotecznych oraz bufet.

bracia_eksplozja-684x310

Wyleciał w powietrze dach auli i zapadła się podłoga. Nikt nie odniósł obrażeń. W natrafieniu na trop sprawców pomógł przypadek.

Oto fakty opisane w: http://wyborcza.pl/alehistoria/1,133651,14412253,Jak_bezpieka_wytropila_Kowalczykow.html

Podczas przeszukania rumowiska w zniszczonej auli milicjanci znaleźli fragmenty niepozornego, cętkowanego drucika.

Taki sam drucik znaleziono też w jednej z pracowni pod aulą WSP.

Śledczy poszli tym tropem. Ustalili, że dostęp do pracowni miało tylko 10 osób. Drobiazgowo prześwietlili życiorysy każdej z nich, a także ich krewnych i znajomych. Na tej podstawie wytypowali podejrzanych – 35-letniego Ryszarda Kowalczyka i jego młodszego o pięć lat brata Jerzego.

Ryszard, doktor fizyki, pracował jako adiunkt w Zakładzie Fizyki Doświadczalnej WSP.

Jerzy był zatrudniony jako ślusarz w uczelnianych warsztatach. Esbecy odkryli, że służył on w wojsku w okolicy, w której pozostało dużo bomb i materiałów wybuchowych. A Ryszard w liceum, do którego chodził w Pułtusku, skradł buteleczkę nitrogliceryny, która eksplodowała mu w kieszeni. W wyniku tego wypadku został ranny i trafił do szpitala.

Milicjanci zdobyli też zdjęcia, na których Jerzy rozbraja powojenne niewypały znalezione w rodzinnych stronach.

Bracia mieli słabe alibi – o tym, że Ryszard był w czasie wybuchu w domu, mogła zaświadczyć tylko jego żona, a Jerzy nie miał na to żadnego świadka. Były to dość przekonujące poszlaki, ale zespół śledczy nie miał żadnego mocnego dowodu.

Braci Kowalczyków objęto całodobową inwigilacją a w mieszkaniach Kowalczyków i w miejscu ich pracy założono podsłuch.

O Jerzym SB wiedziała, że lubi towarzystwo kobiet, więc do pracy operacyjnej wysłano agentkę z Wrocławia o pseudonimie „Kasia”.

Ich znajomość sprytnie zaaranżowano w kawiarni, do której zwabiono Jerzego. Atrakcyjna dziewczyna siedząca przy sąsiednim stoliku łatwo nawiązała z nim rozmowę i szybko zyskała jego sympatię. Tak zaczęli się spotykać.

Kowalczyk zaufał kobiecie. Pewnego dnia powiedział jej, że „dokonał wielkiego czynu, za który może ponieść wielką karę”.

W lutym 1972 roku „Kasia” doniosła, że Kowalczyk przyznał się jej do zamachu;

Braci aresztowano ale nagle, niczym w filmowym romansie, pojawił się kłopot. Agentka „Kasia” jednak prawdopodobnie rzeczywiście zapałała do Jerzego uczuciem, bo gdy wezwano ją do prokuratury, wszystkiemu zaprzeczała.

Także podczas procesu zaprzeczała informacjom ze swoich donosów, tłumacząc, że została zmuszona do ich napisania przez milicję. Próbowała też przesłać Jerzemu do celi grypsy, m.in. w cieście. Wyznawała mu w nich miłość.

Już po skazaniu Jerzego agentka starała się o zgodę na wyjazd za granicę, ale SB się nie zgodziła. Co się z nią później stało, nie wiadomo.

Jakie motywy kierowały braćmi.

Pochodzili z Pułtuska.

W tym rejonie Polski jeszcze kilka lat po zakończeniu II wojny światowej zbrojne podziemie walczyło z władzą ludową. W leśnych oddziałach służyli też ich bliscy.

Rodzina miała radykalnie antykomunistyczne poglądy, a Jerzy i Ryszard kultywowali tradycję „żołnierzy wyklętych”. Początkowo myśleli jedynie o przeprowadzeniu niegroźnej, ale spektakularnej akcji pirotechnicznej, która ośmieszyłaby doroczne esbecko-milicyjne uroczystości w auli WSP.

Po tragicznych wydarzeniach na Wybrzeżu w grudniu 1970 r. uznali jednak, że manifestacja sprzeciwu wobec reżimu powinna być bardziej spektakularna.

Ale nie można ich uznać za prawdziwych terrorystów – terrorysta podkłada bombę, by zabić jak najwięcej niewinnych ludzi oraz by zastraszyć społeczeństwo, które zabija. Kowalczykowie nikogo zabić nie chcieli. Nikogo nie ranili.

 Chcieliśmy wytworzyć w społeczeństwie przekonanie o istnieniu w Polsce jakiejś siły – opozycji walczącej z aktualnie istniejącym porządkiem politycznym – tłumaczył Jerzy podczas wizji lokalnej.

Prokuratura jednak oskarżyła ich o zamach na życie funkcjonariuszy, za co mogli dostać karę śmierci.

„Była to ewidentnie błędna kwalifikacja prawna. Władzom PRL nie chodziło o akt sprawiedliwości, ale o zemstę i o posianie strachu w społeczeństwie – komentował po latach tę decyzję mecenas Cyryl Ratajczak, który podjął się obrony Ryszarda.

8 września 1972 r., po dwutygodniowym procesie, Sąd Wojewódzki w Opolu pod przewodnictwem Zygmunta Jaromina skazał Jerzego na karę śmierci, a Ryszarda na 25 lat więzienia. Sędzia odczytał wyrok cichym głosem z opuszczoną głową .

Komunistyczna władza nie spodziewała się jednak reakcji społecznej.

Wyrok pobudził środowiska inteligencji opozycyjnej, które w apelach do władz wzywały do złagodzenia wyroków.

W obronie braci Kowalczyków zebrano ponad 6 tys. podpisów (poparcia udzielili m.in. Wisława Szymborska, Stanisław Lem, Daniel Olbrychski . Z podobnymi apelami wystąpiły władze kościelne.

W wyniku tych nacisków i apeli Rada Państwa aktem łaski zamieniła Jerzemu Kowalczykowi wyrok kary śmierci na karę 25 lat więzienia.

Odsiedzieli niecałą połowę  – Zostali warunkowo zwolnieni z więzień: Ryszard w 1983 r., Jerzy w 1985 r.

W nowej Polsce postanowiono uhonorować ich w różny sposób.

OSPN

Dzięki wstawiennictwu Anny Walentynowicz przy Pomniku Poległych Stoczniowców w Gdańsku odsłonięto poświecona im tablicę.

PiS-owscy radni Opola z Patrykiem Jakim na czele chcieli ich imieniem nazwać ulicę i rondo.

Problemem stała się paradoksalna interpretacja ich czynu przez … Lecha Kaczyńskiego.

8 czerwca 2001 r. jako minister sprawiedliwości, w ostatnim dniu swego urzędowania Kaczyński wystąpił do Sądu Najwyższego o kasację wyroku Kowalczyków.

Skończyło się skandalem, bo we wniosku zakwestionowano polityczne motywy ich czynu, co uznawały nawet wrogie im sądy peerelowskie.

„Zasadniczym motywem wysadzenia auli Wyższej Szkoły Pedagogicznej były skłonności oskarżonych do destrukcji i fascynacja pirotechniką a także niechęć czy też niemożność zaakceptowania obowiązujących norm współżycia społecznego.” – czytamy w uzasadnieniu. Czyli są to właściwie nie tyle bohaterowie, co psycho i socjopaci, właściwie to piromani?

Lech Kaczyński tłumaczył się , że błąd popełnił urzędnik przygotowujący wniosek, a on przed podpisaniem nie przeczytał jego treści.

– Zarzucano mi ręczne sterowanie, akurat tej sprawy nie „dosterowałem”. Teraz pozostaje mi wyrazić głębokie ubolewanie i przeprosić braci Kowalczyków – powiedział w mediach.

photo by Michal Szlaga 2010

Mimo upływu ponad 40 lat od tamtych wydarzeń dalej otwarta jest dyskusja na ten temat i bracia Kowalczykowie przez jednych są uważani za piromanów – terrorystów; inni uznają ich za bohaterów, wrogów systemu komunistycznego i bojowników o wolną Polską.

A zapytajmy  – kto bohater patriota a kto przestępca i morderca?

beznazwy

 

Tuż przed setną rocznicą zamachu na arcyksięcia Franciszka Ferdynanda we Wschodnim Sarajewie odsłonięto pomnik Gavrilo Principa, serbskiego radykała pochodzącego z Bośni. Przez wielu uważany za terrorystę, który wywołał konflikt w Europie, wśród bośniackich Serbów wciąż cieszy się estymą wybawiciela spod habsburskiej okupacji.

http://histmag.org/Gavrilo-Princip-bohater-czy-terrorysta-9673

 

rysunek-zamachy-w-brukseli-belgii-zamachowiec-w-jedna-policja-w-druga