Zbrodnie do wyjaśnienia – Kanibal za Ziębic

 

Miał przydomek Ojczulek Denke, pomagał żebrakom i prostytutkom, na procesji nosił krzyż, uchodził za pobożnego ewangelika.

Prowadził w Ziębicach zakład masarki, jak się okazało szczególnie makabryczną fabryczkę śmierci.

„Odkryto” go przypadkiem kilkanaście lat temu podczas spisywania przedwojennych artykułów prasowych.

Został zapomniany, bo gdy makabryczne zbrodnie Karla Denke ujrzały światło dzienne, władze niemieckie postanowiły je wyciszyć. To były lata 20-te ub. wieku, okres republiki weimarskiej, niemiecka gospodarka pogrążona w kryzysie,

Niemcy zostały upokorzone po I wojnie i obraz kraju w którym grasują kanibale, byłby dopełnieniem czarnego wizerunku w Europie.

21 grudnia 1924 roku na posterunek policji wpadł przerażony i zakrwawiony włóczęga, Vincenzo Olivier.

Powiedział, że gościł w domu Denkego, na jego zaproszenie zresztą i ten nagle zaatakował go siekierą.

Zrobił unik w ostatniej chwili i uciekł. Policjanci nie chcieli uwierzyć mu, Denke był szanowanym obywatelem Ziębic, filantropem i dlaczego miałby kogoś atakować siekierą ?

Udali się jednak do domu rzeźnika na Stawową 10. To, co zobaczyli na miejscu, przeszło ich najśmielsze oczekiwania. Starszy funkcjonariusz był blady jak ściana, młodszy podczas oględzin miejsca zbrodni kilkakrotnie wybiegał na dwór, aby zwymiotować.

 

 

Po całym domu walały się ludzkie szczątki – kości, odcięte stopy i płaty ludzkiej skóry.

Szafy i szafki były wypełnione zakrwawionymi ubraniami, zaś na parapecie kuchennego okna piętrzył się stos dowodów osobistych ofiar. W mieszkaniu natrafiono też na sznurówki zrobione z włosów oraz rzemienie, które morderca wytwarzał z ludzkiej skóry. Znaleziono także maszynkę do produkcji mydła.

Jednak najgorsze miało dopiero nastąpić.

 

W domu i w szopie znajdowało się kilkanaście naczyń z peklowanym mięsem. Analiza wykazała, że było to ludzkie mięso. Jak udowodniło późniejsze śledztwo, Karl Denke, sprzedawał swoje wyroby w handlu obnośnym, na co miał zezwolenie odpowiednich władz.

Mięsem, za zgodą wrocławskich rzeźników, handlował we wrocławskiej hali targowej i na targowisku w Ziębicach.

Sprzedawał je jako wieprzowinę i „cielęcinkę dla dzieci”. Sznurowadła, paski i kapcie z ludzkich włosów i skóry, sprzedawał na lokalnym targowisku. Cieszyły się dużym zainteresowaniem. Nikomu nie przyszło do głowy, że szanowany Ojczulek Denke w rzeczywistości jest wielokrotnym mordercą.

 

Często wypatrywał swoje ofiary na dworcu kolejowym. Niejednokrotnie były to osoby przyjezdne, których nikt nigdy miał nie szukać. Szacuje się, że kanibal zamordował nawet 40 osób, jednak dokładna liczba ofiar nie jest znana.

Nieznana jest także motywacja mordercy- czy robił to dla zysku czy przyjemności.

W areszcie spędził tylko kilka godzin, nad ranem znaleziono go powieszonego na … apaszce. Kiedy spojrzymy jednak na sylwetkę tego mężczyzny (ważył ponad 100 kilo) możemy mieć pewne wątpliwości. Wszystkim bardzo zależało na tym, aby zamieść tę sprawę pod dywan. Gdyby doszło do procesu, na pewno byłby głośny i odbiłby się echem w całej Europie.

Podkreślić należy, że od początku XX w. na terenie Niemiec ujawniono całą serię zabójstw dokonywanych przez seryjnych zabójców. Wspomnieć należy zwłaszcza Friedricha Haarmanna, zwanego „rzeźnikiem z Hanoweru”.
Ten informator policji i homoseksualista zamordował około 50 młodych ludzi, których mięso również sprzedawał na okolicznych targach. Proces jego rozpoczął się 4 grudnia 1924 r., a w 1926 r. został ścięty.

Kolejnym masowym mordercą, zdemaskowanym także w 1924 r. był urzędnik bankowy Fritz Angerstein, zabił prawdopodobnie 7 osób. W 1925 r. został skazany na śmierć.

 

 

Najbardziej znanym zbrodniarzem był Peter Kürten określany mianem „Wampira z Düsseldorfu”. Uznano go winnym 9 mordów i 7 prób zabójstwa. Podczas śledztwa twierdził, że pił krew swoich ofiar. Kürten został ścięty w lipcu 1931 r.

Seria makabrycznych zbrodni popełnianych przez masowych morderców w Niemczech przez pierwsze trzy dziesięciolecia była ewenementem na skalę europejską. Niemniej jednak Karl Denke w tym niechlubnym gronie zbrodniarzy zajmuje czołowe miejsce. Zdziwienie może budzić fakt, że ten masowy morderca i kanibal, którego makabryczne zbrodnie wstrząsnęły na
przełomie lat 1924/1925 niemiecką opinią publiczną, został całkowicie zapomniany. Denke nie został także odnotowany w leksykonach zabójców.

 

 

Pracownicy Katedry Kryminalistyki Uniwersytetu Wrocławskiego chcą dziś zbadać dom seryjnego zabójcy z Ziębic, Karla Denke. – donosi portal wroclaw.pl. Jest wiele niewiadomych. Na dobrą sprawę do dzisiaj odkryto szczątki tylko 20 ofiar, ale w ogrodzie jeszcze w latach 70-tych znajdowano fragmenty ciał. Denke mógł zabić więcej niż 100 osób.

Mieszkańcy Ziębić do dziś „wstydzą” się swojego potwora, do tego stopnia utajniając te zdarzenia, że ludzie kupujący w latach 90-tych dom po nim, nie poznali jego historii. Dowiedzieli się po pewnym czasie i byli wstrząśnięci, do dziś unikają kontaktów z mediami, zmęczeni zainteresowaniem dziennikarzy, turystów siedzibą kanibala.

Czy w dzisiejszych komercyjnych czasach Kanibal Denke nie mógłby stać się dużą turystyczna atrakcją tego 9-tys. miasteczka? Bo jak na razie jedyną atrakcją jest jedyne w Polsce Muzeum Gospodarstwa Domowego, z kolekcją m.in. żelazek, naczyń, sztućców, mebli.

(wyk. tajemniceziemi.blogspot.com/z-ciemnych-kart-historii-ziebic-masowy.)

 

Zdjęcie pośmiertne Karla Denke