Karnawał w Kolonii
„Am Aschermittwoch ist alles vorbei” – w Środę Popielcową wszystko się kończy – mówią mieszkańcy Kolonii. W nocy ze wtorku na środę zgodnie z tradycją pochowany zostaje Nubbel. To „ktoś” bez bliższych danych osobowych, wiszący w charakterze słomianej lalki, przez ostatnie dni karnawału nad knajpami i pubami. Podczas ceremonii pogrzebowej, „Nubbel” zostaje spalony i umiera, biorąc na siebie wszystkie grzechy popełnione w karnawale przez uczestników. A jest ich niemało, bo Kolończycy, niczym mieszkańcy Brazylii, najhuczniej i najbarwniej obchodzą okres karnawału, nazywając go zresztą piątą porą roku. Jego tradycja istnieje tyle lat, ile ma Kolonia, obchodzony był już przez Rzymian i Germanów, także w Średniowieczu, a w 1823 roku został zreformowany. Od czasów Rewolucji Francuskiej ELF (jedenaście) oznacza E = Egalite, L = Liberté i F = Fraternité (równość, wolność i braterstwo). To też od roku 1870 jako symbol równości i jedność, powoływany jest koloński triumwirat (Kölner Dreigestirn), składający się z księcia karnawałowego (Prinz Karneval), chłopa kolońskiego (Kölner Bauer) i kolońskiej dziewicy (Kölner Jungfrau). Najhuczniej świętowane są ostatki, kiedy karnawał przenosi się na ulice miasta. Dyrektor banku, wdziewa na siebie ubranie Zorro, poważna księgowa przebiera się za hippiskę, a śmieciarz za kaczora Donalda i całe miasto staje się jedną dużą salą karnawałową. Inwencja w strojach jest pełna fantazji bez granic. Weiberfastnacht, tak zwie się ostatni czwartek karnawału, najbardziej lubiany jest przez kobiety. Przez miasto przechodzi parada, długa na kilka kilometrów, bierze w niej udział tysiące przebierańców, którzy maszerują, jadą konno lub w wozach i karetach, rozrzucając słodycze i inne słodkie smakołyki. Niech żyje Kolonia – Kölle Alaaf!Monika Moj |