Niezwykłe przypadki zywcem pogrzebanych
Jedną z najczarniejszych myśli o śmierci jest obawa, że umrzemy dla medycyny ale obudzimy się żywi w grobie, w trumnie, dwa metry pod ziemią… I nie są to wcale bardzo odosobnione zdarzenia, takich udokumentowanych przypadków pochowania żywcem, historia zna co najmniej 300. Dziś medycyna jest już na takim poziomie, że potrafi bezbłędnie określić zgon człowieka ale co powiemy np. na przypadek z 2005 roku, kiedy w Kula-Matu w Gabonie 52-letnia Agnes Mbenga ocknęła się w szufladzie chłodziarki w kostnicy, w której spędziła 18 godzin. W sukurs „żywcem pogrzebanym” przychodzi współczesna technika. W USA pojawiły się „zestawy bezpieczeństwa” wkładane do trumien, zawierające naładowaną komórkę i malutką butlę z tlenem. To nawiązanie do dawnych wynalazków w tej dziedzinie. Powielana w wielu egzemplarzach konstrukcja pozwalała na wysyłanie sygnałów świetlnych, dźwiękowych oraz stały dopływ powietrza. Niektórzy kazali się grzebać z przywiązaną do ręki linką, prowadzącą do dzwonka umieszczonego obok grobu, aby mogli dać znać, że żyją. Zdarzają się straszliwe odkrycia w trakcie ekshumacji zwłok zmarłych w dawnych czasach, dowodzące iż przypadki grzebania żywcem bywały w minionych wiekach dość częste. Oto kilka strasznych opowieści z Księgi Strasznych pomyłek. W 1881 Virginia Macdonald z Nowego Jorku, zdaniem medyków umarła, chociaż jej matka twierdziła, że córka nadal żyje. Podobna tragedia zdarzyła się w 1903 roku we Francji. 14-letni chłopiec został pochowany mimo protestów swojej matki. Kobieta nie mogła się z tym pogodzić i dzień po pogrzebie wróciła na cmentarz i własnymi rękami zaczęła odkopywać trumnę. Chłopiec próbował się wydostać w grobu i niestety się udusił. Relacje o pogrzebaniu żywych ludzi nie pochodzą tylko sprzed setek lat, jak wspomnieliśmy wypadki takie zdarzają się także współcześnie. W 1993 roku w Johannesburgu w RPA młody mężczyzna wraz z narzeczoną zderzył się z drugim autem. Dziewczyna była tylko lekko ranna ale on zdaniem lekarzy uznany został za martwego. „Zwłoki” zapakowano do metalowego pojemnika i umieszczono w lodówce. Jakim cudem wytrzymał w niej dwa dni, zanim jego krzyki zaalarmowały personel? W 1994 roku 86- letnia Mildred Clarke została znaleziona na podłodze w swoim domu, bez oddechu, bez wyczuwalnego tętna, zimna i sztywna. Przybyły lekarz uznał ją za zmarłą. Mildred zapakowano do czarnego, plastikowego worka i wywieziono do kostnicy. Leżała tak półtorej godziny, gdy nagle ktoś zauważył, że worek „oddycha”. Szybko przewieziono ją do szpitala ale żyła jeszcze tylko tydzień. Kilkanaście lat od swego „zmartwychwstania” przeżyła Marjorie Elphistone, pochowana w Ardtannies w Szkocji. Po pogrzebie, w nocy do jej grobu zakradli się złodzieje i wykopali starszą panią. Gdy jeden z nich zabierał się do ucięcia jej palca z pierścionkiem, zmarła zerwała się, wydając głośny okrzyk. Rabusie uciekli w popłochu, podobno wszyscy w jednej chwili osiwieli. A pani Elphistone wstała i udała się do swojego domu. Przeżyła jeszcze swojego męża o 6 lat. Jaki wniosek z tych historii? XXI wiek, śmierć śmiercią, pogrzeb też, ale sprawny telefon komórkowy z naładowaną baterią, na pewno w trumnie mieć nie zaszkodzi… |